Trening w podziemiach uczuć (autor: J.Sokół-Jedlińska)

O treningu interpersonalnym krążą legendy. Ci, którzy przeszli trening, polecając go innym, na ogół mówią krótko: „mocne i dobre doświadczenie, nie do opowiedzenia – sam zobaczysz”. I rzeczywiście, to jest trudne do opowiedzenia, bo jakie wyobrażenie można sobie zbudować w oparciu o następującą definicję: „trening interpersonalny jest intensywnym doświadczeniem grupowym, w trakcie którego uczestnicy wchodzą ze sobą w bezpośrednie interakcje, poznając się wzajemnie i nabywając umiejętności służących kontaktowi z ludźmi”. Ale dlaczego to trwa aż 40 godzin? I czy to możliwe, żeby ludzie tyle wytrzymali ze sobą, albo rozmawiając ze sobą na okrągło, albo „tracąc czas” w chwilach ciszy niezagospodarowywanej przez trenera? Poza tym podobne cele można osiągnąć na treningu asertywności, którego program jest jasny i dość dokładnie opisany…

A jednak owa tajemnicza aura treningu interpersonalnego, wzmacniana opowieściami uczestników o znacznych, często nie przewidywanych wcześniej osobistych korzyściach, przyciąga coraz więcej osób, chcących spotkać się głębiej z sobą samym i z innymi. Jedni chcą, by ich relacje w pracy były bardziej satysfakcjonujące, inni, by chcą nauczyć się głębiej kontaktować z najbliższymi, małżonkami, partnerami, dziećmi. Są wśród nich osoby nieśmiałe oraz zabierające innym zbyt dużo przestrzeni. Motywacje, potrzeby i oczekiwania są bardzo różne, podobnie jak wiek i środowiska zawodowe.

 Od obawy do współpracy

Co jest istotą treningu? Na poziomie ogólnym można powiedzieć, że jest to głębokie spotkanie niewielkiej grupy (8-14 osób), w trakcie którego uczestnicy otwierają się na siebie samych i na innych. Eksplorują świat uczuć, identyfikują je i wypowiadają. Nie jest to łatwe, gdyż na co dzień używamy głównie umysłu, a uczuciami bywamy powodowani.

Zyskiwanie świadomości własnych uczuć, „poczucie” ich – także poprzez ciało – przynosi ogromną satysfakcję, ponieważ bardziej czujemy się sobą, stajemy się bardziej zrozumiali dla siebie, a jednocześnie dostrzegamy podobieństwo w doświadczeniach innych osób.

Gdy wzajemnie towarzyszymy sobie w badaniu swoich „podziemi”, zaczynamy lepiej wzajemnie siebie rozumieć. Na każdym treningu interpersonalnym (przeprowadzonym z powodzeniem) grupa przechodzi przez trzy główne fazy, które psycholog i terapeuta prof. Stanisław Kratochvil opisuje jako: fazę orientacji i zależności, fazę kryzysu/ konfliktu/ buntu oraz fazę spójności i współpracy (w każdej grupie przebiegają one różnie i z różnym natężeniem). Już same nazwy poszczególnych faz pokazują generalną dynamikę: początek w miarę ostrożny (co jest naturalne, wszak uczestnicy nie znają się), by oswoiwszy się, pokazać siebie w bardziej radykalnych odsłonach, co prędzej czy później prowadzi do konfrontacji i konfliktów. Zasadą treningu jest, że wszystko, co realnie się dzieje (oczywiście zgodnie z normami) może tu mieć swoje miejsce – trening daje przestrzeń na wybrzmienie konfliktów, poznanie stanowisk i dotarcie do stojących za nimi emocji; w efekcie pozwala zobaczyć je w nowym świetle – jako możliwość lepszego zrozumienia się i zbliżenia w miejsce początkowego oddalenia. Takie konstruktywne przejście fazy konfliktu prowadzi do pogłębionej (bo mieszczącej wszystko co jest, całą różnorodność uczestników) integracji w fazie spójności i współpracy oraz ostatniego akordu, jakim jest sesja informacji zwrotnych.

Informacje zwrotne („każdy do każdego”) mogą być przekazywane na forum bądź w parach, przy pomocy zdań sformułowanych następująco: „pomaga mi w kontakcie z tobą…”, „utrudnia mi kontakt z tobą”. W ten sposób pod koniec treningu każdy uczestnik zyskuje wiedzę, jak jest odbierany przez innych.

Trening interpersonalny jest bardzo intensywny i można go porównać do kuli śniegowej – zapoczątkowuje ją krótki wstęp trenera inicjującego trening i pierwsze wypowiedzi uczestników, by nabierając rozpędu, kula zbierała w siebie kolejne wywołane sytuacją wypowiedzi, interakcje, odkrycia, zwierzenia i wzruszenia, stając się zasobnikiem wspólnej pamięci grupy.

Ważna cisza

Bardzo ważnym doświadczeniem treningowym jest cisza. Ludzie prawie o niej zapomnieli – tak rzadko jej doświadczają, że się jej boją, zwłaszcza, gdy są w grupie. Cisza na treningu pozwala siebie doświadczyć, a więc pobyć samemu ze sobą i rozluźnić się. Nic nie robić, zanurzyć się w nieoceniającej obserwacji. Być głęboko, a jednocześnie niewymuszenie obecnym.

Niekiedy cisza wypływa z niepokoju lub niejasności i jest wtedy katalizatorem wewnętrznych procesów, daje szansę wyjaśnienia, zrozumienia, uporządkowania. Czasem jednak jej źródłem jest napięcie – wtedy pomaga je nazwać i ugłośnić. Na treningu cisza nigdy nie jest zastojem, lecz po prostu inną formą aktywności.

Poprosiłam kiedyś grupę o nazwanie swego doświadczenia treningowego za pomocą metafory bądź porównania. Poproszeni o dokończenie zdania „Mój trening był jak…” podali następujące skojarzenia: zabawa przy ognisku, uczestnictwo w społeczności plemiennej, podróż w nieznane, terapia bez terapii, walec, oświecenie, zaciśnięta pięść, walka o ideały, spontaniczny wyjazd za granicę, odetchnięcie głęboką piersią, stanie w korku, praca w kamieniołomach, zejście do jaskini bez zabezpieczeń, jak bycie na ringu, zwiedzanie nieznanych lądów, układanie puzzli, podróż w głąb oceanu, przebudzenie.

Te krótkie opisy – obrazy w gruncie rzeczy przybliżają, jak może być przeżywany udział w treningu, ze względu na dominujący osobisty punkt odniesienia lub na charakter fazy.

Pokazują też, że wcale nie musi być łatwo, choć ostateczne odczucia wszystkich uczestników były bardzo pozytywne.

Normy i reguły

O co musi zadbać trener – organizator i moderator treningu? Przede wszystkim wprowadza normy dotyczące zachowań i ustala reguły komunikacyjne. Wszystkich uczestników obowiązuje dyskrecja (treści ujawniane przez innych nie mogą być wynoszone poza grupę) i rzetelność osobista (uczestnik sam decyduje w jakim stopniu chce się otworzyć, ale to, o czym zdecyduje się powiedzieć, musi być zgodne z prawdą).

Nie wolno używać substancji zmieniających świadomość, bowiem to, co się dzieje na treningu jest oparte na naturalnych procesach i ma służyć naturalnemu zwiększaniu wiedzy o sobie i innych ludziach. Ważną normą jest również niewchodzenie w relacje erotyczne i nieużywanie przemocy oraz uczestnictwo w całości spotkania. Czasem grupa ustala wspólnie dodatkowe normy, np. dotyczące nieużywania w trakcie sesji telefonów komórkowych. Wprowadzenie norm służy zbudowaniu podstawowej siatki bezpieczeństwa w grupie.

Reguły komunikacyjne natomiast dają narzędzia do otwartego i konstruktywnego porozumiewania się. Oznacza to posługiwanie się komunikatem Ja („czuję się oszukany” zamiast „zawiodłeś mnie”), unikanie generalizacji typu „wszyscy”, „uważa się, że”, „człowiek jest, robi…” lub wypowiadanie się w imieniu jakiegoś „my” – co w praktyce oznacza większą podmiotowość uczestnika i odpowiedzialność za każdą wypowiedź.

Podczas treningu obowiązuje postulat mówienia do osób, a nie o osobach, czyli każda wypowiedź dotycząca jakiejś osoby jest kierowana do niej bezpośrednio, z utrzymywaniem kontaktu wzrokowego. Kolejna reguła dotyczy nieoceniania – uczestnicy powstrzymują się od ocen i zastępują je informacją o uczuciach. Omówienie norm i reguł komunikacyjnych powinno się zakończyć zawarciem kontraktu czyli dobrowolnej umowy, zobowiązującej zarówno uczestników, jak i trenera (trenerów). Każdy osobiście powinien wyrazić akceptację omówionych wcześniej zasad. Opanowanie opisanych reguł jest bardzo ważne, ponieważ dostarcza uczestnikom bezpiecznych sposobów porozumiewania się –

nieinwazyjnych i sprzyjających otwartości – które pozwalają im łatwiej i z większą uwagą na siebie wzajemnie rozwiązywać konflikty czy pokonywać kryzysy.

Tu i teraz

Bardzo ważną zasadą treningu interpersonalnego jest koncentracja na „tu i teraz”, choć oczywiście mówimy też o tym, „co kiedyś”, jeśli ma to bezpośredni wpływ na przeżywane aktualnie uczucia. Koncentracja na „tu i teraz” pozwala na bieżąco badać stan swoich uczuć, sygnałów ciała, myśli, a także zobaczyć w przepływie swoje reakcje na innych.

Doświadczenie i wypowiedzenie znaczącego uczucia daje miejsce na pojawienie się kolejnej emocji. Inną ważną wskazówką może być zachęta do unikania interpretacji czyli narzucających się własnych kontekstów przyczynowo-skutkowych, do których umysł jest bardzo skłonny i które łatwo mogą stać się zarzewiem nieporozumienia. Zamiast interpretacji, uczestnicy mogą mówić o swoich wyobrażeniach lub hipotezach, które nie mają charakteru „prawdy objawionej” i które można łatwo zweryfikować, rozmawiając z drugą osobą.

Zasady objęte kontraktem, wskazówki, uwagi i zachęty trenera mają ułatwiać procesy wymiany i sprzyjać wzajemnej otwartości i szacunkowi. W takich warunkach grupa buduje swoją autonomię, własną, niepowtarzalną podmiotowość, opartą na specyficznej dla siebie strukturze ról i  wypracowywanej na bieżąco praktyce dialogu.

No dobrze, można powiedzieć, ten opis daje jakieś wyobrażenie różnych procesów, ale tak naprawdę, to co się dzieje na treningu interpersonalnym? O czym ci ludzie rozmawiają? Generalnie – o tym, co każdy w danej chwili czuje. Wypowiedzenie tego budzi echo w innych, rezonuje, pojawiają się kolejne wątki, niektóre z nich okazują się ważne dla wielu osób, zatem grupa się przy nich zatrzymuje. Potem w czyimś „tu i teraz” pojawia się coś innego, następuje więc przestawienie zwrotnicy. Wszystko, co się dzieje w grupie, wywołuje jakieś reakcje, uczucia. Ujawnianie ich jest podstawowym paliwem procesu, napędem efektu kuli śniegowej.

Dyrektywnie czy nie?

Opisane zjawiska dotyczą modelu treningu zwanego niedyrektywnym. Trening niedyrektywny to taki, w którym rola trenera ogranicza się do podania i pilnowania norm i reguł komunikacyjnych, nazywania zjawisk, wspomagania konfrontacji, zachęcania do wypowiadania uczuć i udzielania na bieżąco informacji zwrotnych. Taki trener podąża za grupą, jeśli zdecyduje się zabrać głos, robi to jako ostatni, żeby nie zabierać uczestnikom możliwości wypowiedzenia tego samego (choć bywa, że musi stanowczo interweniować, np. w sytuacji łamania norm czy zagrożenia poczucia bezpieczeństwa uczestników), jednak o przebiegu i podejmowanych tematach decydują uczestnicy.

Trening dyrektywny z kolei to taki, w którym trener wykorzystuje tzw. struktury czyli ćwiczenia mające skierować uwagę, zogniskować świadomość uczestników w wybranym kierunku. Po zrealizowaniu zadania uczestnicy dzielą się swoim wewnętrznym doświadczeniem, mówią o uczuciach, dają sobie informacje zwrotne. Wysnuwają się z tego aktualnie ważne wątki i tematy, za którymi grupa idzie samodzielnie. Gdy energia się wyczerpie, trener może zdecydować o następnej propozycji. Innymi słowy, trener ma istotny wpływ na treści podejmowanych tematów, ale nie jest tak, że stale sam je wywołuje. Są momenty, kiedy jest przed grupą (gdy proponuje określoną aktywność) i długie okresy, gdy towarzyszy temu, co się w grupie wydarza samorzutnie. Struktury są tak dobierane, by grupie ułatwić przejście wszystkich faz procesu grupowego.

W latach siedemdziesiątych i do połowy lat osiemdziesiątych przeważały treningi prowadzone dyrektywnie, obecnie przeważają treningi niedyrektywne. Niedyrektywność, wbrew pozorom jest dla trenera bardzo wymagająca – to maksimum uwagi i odpowiedzialności przy minimum interwencji. Dyrektywność daje trenerowi większe poczucie kontroli, a uczestnikom większe poczucie bezpieczeństwa. Im mniej struktury, tym większa nieprzewidywalność.

Proces generalnie toczy się w takim samym kierunku, różne natomiast może być jego natężenie. Ważne jest, żeby pociąg odbył podróż i nie wypadł z torów. Innymi słowy, żeby doświadczenie było ważkie, ale nie przekroczyło granic pojemności uczuciowej i możliwości zrozumienia.

Dla kogo trening?

Trening interpersonalny jest dla wszystkich ciekawych siebie, ciekawych innych i ciekawych tego, co się dzieje między ludźmi.

To dobra propozycja dla tych, którzy chcą uczyć się, poznawać, rozwijać, przekraczać wewnętrzne bariery. Dla tych, którzy chcą być lepsi dla siebie i dla innych. Którzy chcą więcej rozumieć. Którzy potrzebują zwolnienia tempa, koncentracji uwagi na szczegółach. Dla chcących doświadczyć procesów dziejących się w grupie. Dla chcących pomagać innym i dla szukających porozumienia.

Dzięki temu intensywnemu doświadczeniu można nauczyć się lepiej identyfikować, nazywać i wypowiadać uczucia, a także uważniej słuchać i słyszeć innych (ich uczucia, potrzeby). Trening to okazja do komunikowania się w sposób otwarty i nie zagrażający – zamiast lęku przed konfrontacją pojawia się ciekawość odmiennych stanowisk. Uczestnicy uczą się otwarcie wyrażać wsparcie i uczucia wobec innych, zwiększają swoją empatię.

JOLANTA SOKÓŁ-JEDLIŃSKA jest trenerem i superwizorem rekomendowanym przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne. Jest autorką książki „Duchowość na co dzień”. Pracuje w Ośrodku Pomocy i Edukacji Psychologicznej INTRA w Warszawie.

Tekst ukazał się w postaci artykułu pt.: „Ucz się uczuć” w „Charakterach” nr 7/2013